JAPFEST 2020 - Zrobiliśmy to!

8
min read
A- A+
read
Image
japfest 2020

Zrobiliśmy to. Zorganizowaliśmy JAPFEST 2020.
Historia zapamięta 2020 rok z bardzo wielu powodów i na pewno jednym z nich będzie to, że istnieje na świecie banda wariatów gotowa w tym właśnie roku dowieść jedną z największych imprez motoryzacyjnych w całej Europie, pomimo wszystko. Ale od początku. Żeby podsumować to co właśnie wydarzyło się w miniony weekend, muszę zacząć od pewnego cytatu, który znaliśmy już od wielu lat, ale który dopiero teraz nabrał zupełnie nowego znaczenia a słowa zawarte w nim nabrały mocy na nowo:



And so you touch this limit, something happens and you suddenly can go a little bit further. With your mind power, your determination, your instinct, and the experience as well, you can fly very high.” 

A więc dochodzisz do granicy, dzieje się coś i nagle możesz pójść o krok dalej.
Dzięki potędze swojego umysłu, swojej determinacji, instynktowi, ale także doświadczeniu, możesz wznieść się bardzo wysoko” 

 

Słowa powyżej wypowiedział nikt inny jak Ayrton Senna, ikona i legenda świata wyścigów i motoryzacji. Choć wydawało nam się, że zawsze będziemy je odnosić do wyścigów i po prostu jeżdżenia szybciej, w tym roku te słowa definiują wprost to czego dokonaliśmy.
 

Granice zostały przesunięte, po raz kolejny.

Granice naszych możliwości,

granice możliwości naszych organizmów i zdrowia całego zespołu,

granice stalowych nerwów i odpowiedzialności za to co robimy, 

granice emocjonalne - bo bez ogromnej ilości serca każdej jednej jednostki, która pomogła zorganizować JAPFEST w tym roku, nie udałoby się nam.

 

japfest 2020 oskar speruda



Wyprawa na Marsa 

 

JAPFEST 2020 był od samego początku drogą w nieznane i na niepewne tereny. ‘Organizacja imprezy masowej w 2020 roku’ brzmiało jak wyprawa na Marsa za pomocą Trabanta w rozumieniu bardzo wielu osób. Nowy obiekt, najdalej od domu jak do tej pory, więc zupełnie nowe podejście logistyczne do tematu - wszystko musieliśmy mieć gotowe ‘na raz’ - nie było możliwości pojechania do domu w godzinę i powrotu z tym czego zapomnieliśmy - wyjazd do Żagania - był drogą w jedną stronę.
 

Nowy obiekt, to zarazem nowe możliwości ale także nowe zagrożenia - każdej godziny zaskakiwały nas rzeczy, których nie byliśmy w stanie przewidzieć ani sprawdzić wcześniej, dopóki kilkaset aut nie stanęło na nim wraz z tysiącami ludzi. Piątkowa pogoda czyli patelnia 35 stopni wygląda pięknie na fotach, ale to było piekło. Ludzie padali jak muchy i w pewnym momencie nie mieliśmy już kim podmienić osób na bramach, które po prostu dostały udaru albo były bliskie omdleniu. To był dowód na to, że pomimo iż rok do roku (20 osób w 2019) mieliśmy potężny wzrost ilości zatrudnionych osób do organizacji - łącznie 50-osobowy zespół - to jednak nadal jest nas za mało i za rok wiem, że musi nas być ok 75 ludzi, w tym połowa to wolontariusze, którzy pomogą w sprawnej organizacji naszego festiwalu. Jak to powiedział jeden z naszych najbardziej życzliwych partnerów i kontrahentów - ‘Michał, to nie jest jakiś k...a zlot, stary TO JEST FABRYKA!’ i dlatego wręcz jesteśmy zmuszeni  z roku na rok iść w stronę maksymalnego profesjonalizmu, szczególnie gdy nasz apetyt na skalę i rozmach cały czas rośnie, i będzie rósł.

Sobotnia prognoza pogody z deszczem sprawdziła się co do joty. Od 12.00 do 17.00 lało jak z cebra, aczkolwiek nie przeszkadzało to nikomu, tłum walił przez bramę od rana do wieczora, po piątkowej patelni z grubsza mało komu przeszkadzało, że pada deszcz. Drifterzy byli przeszczęśliwi mogąc jeździć Drift Taxi i odbić sobie trochę koszta przyjazdu wykorzystując przy tym 1 komplet opon przez cały dzień. Finałowe TOP16 w Drift Battle także odbywało się w deszczu i pomimo tego było niesamowicie widowiskowe. Warto tutaj dodać, że byliśmy mocno zestresowani organizacją zawodów w systemie pucharowym po raz pierwszy w życiu, ale z opinii drifterów wynika, że ‘siadło’ :)
Mikołaj Zakrzewski /Yujin Drift Team/ powtórzył nierealny wyczyn z 2017 roku i zgarnął wszystko co się dało - najwyższy wynik w naszych autorskich Drift Games oraz wygrał po emocjonującym finale ze swoim teamowym kolegą Sebastianem Szymańskim zawody Drift Battle uzyskując po raz drugi tytuł DRIFT KING.

Zawody Time Attack przebiegły naprawdę sprawnie i bezproblemowo, pomimo niewielkiego obiektu, mieliśmy w top stawce naprawdę najszybszych kierowców w Polsce i najszybsze japońskie auta do Time Attacku. Integra, która podjechała pod scenę jako najszybsza z najszybszych, nie pozostawiła cienia wątpliwości z czasem Jakuba Troszczyńskiego 58,5 sekund.

 

Nie chcę już aż tak rozpisywać się o rzeczach, które wyszły idealnie i super, wy wiecie, widzieliście, słowa i zdjęcia niosą się własnie przez cały świat  i one są naszą najlepszą wizytówką, nie musimy nic dodawać. Nam zależy na rozwoju, na podnoszeniu poprzeczki, na przesuwaniu granicy - przede wszystkim jakościowej.
W tym roku mieliśmy na obiekcie 500 samochodów, czyli zredukowaliśmy się z 700 w 2019r, ale to była dobra decyzja i wiemy, że to jest idealna liczba aby panować nad tym co się dzieje oraz aby na terenie Festiwalu byli ‘The right people’ czyli ‘Ci właściwi ludzie’ - to jest cytat z naszego intro do filmu z 2018 roku i będziemy do tego zawsze powracać.

 

japfest 2020 urbek

 

Nasz największy wróg czyli…

 

Organizacja JAPFEST w 2020-tym covidowym roku była jak już mówiłem wcześniej wyprawą na Marsa w Trabancie w oczach wielu osób. Lecz te osoby są już dawno za nami, minęliśmy ich naszym Trabantem naparzając ponaddźwiękową prędkością, w końcu mamy napęd rakietowy :)

 

Wielu osobom wydaje się, że wrogiem w tym roku jest epidemia, albo rząd, albo prawo polskie, policja, drugi Polak głosujący na innego kandydata albo biegający z tęczową flagą. Nic z tego.

Wrogiem jest STRACH.
 

Strach paraliżował ludzi, z którymi spotykaliśmy się na drodze w organizacji Festiwalu. Bardzo ważnych ludzi, wpływowych, jak i tych mniejszych ale od których także wiele zależało. Wiele osób czy firm opuściło nasz statek w strachu, że ‘raczej się nie uda’ - przez brak wiary, a wiary nam od początku nie brakowało i nie mogło brakować. Organizacja JF2020 wymagała po prostu kosmicznej determinacji, zaciśnięcia zębów i parcia przed siebie. Jeżdżąc na spotkania z lokalnymi władzami, komendą miejską jak i wojewódzką policji, sanepidem, ochroną itd - czuliśmy się jak ten napędzany silnikiem atomowym rosyjski lodołamacz na antarktydzie. Przebijaliśmy się powoli i konsekwentnie przez ludzki strach i ich obawy o konsekwencje i odpowiedzialność ‘a co jeśli…’. Wszędzie spotykaliśmy się z podejściem “lepiej sobie odpuśćmy, lepiej nie robić, lepiej mieć z bani, i tak już przegraliśmy w tym roku”. To było naprawdę dobijające i przykre, widzieć w jakim stanie jest morale tak wielu osób. Jak wiele ludzi się poddaje, nie myśli trzeźwo, jak wiele ludzi podejmuje ważne decyzje na podstawie nagłówków z brukowców i daje sobą manipulować średniej bądź niższej półki mediom. Nasze spotkania bardziej przypominały jak byśmy byli motywatorami, którzy przyszli tchnąć wiarę w innych ludzi. Mieliśmy wszystko gotowe - dokumenty, procedury, mieliśmy pomysł, wiedzieliśmy jak, byliśmy pewni tego co robimy, tego że zrobimy wszystko zgodnie z prawem i dbając o bezpieczeństwo nawet lepiej, niż obligują nas ustawy. Wiedzieliśmy, że JAPFEST będzie bezpieczniejszy niż plaża we Władysławowie czy krakowski Kazimierz i zakopiańskie Krupówki, gdzie codziennie są tysiące ludzi i nikt nie przestrzega niczego. Jednak na spotkaniach musieliśmy przede wszystkim tchnąć wiarę w ludzi siedzących na przeciwko nas i przypomnieć, że są jeszcze w życiu jakieś pozytywne aspekty i da się zrobić coś fajnego w 2020 roku, mimo wszystko.

jf

 

Moment grozy.

 

Był moment zachwiania i był to moment dramatyczny. Na 3 dni przed startem festiwalu w Żaganiu skoczyła liczba zakażeń po raz pierwszy od początku epidemii (woj. Lubuskie ma najniższą liczbę zakażeń, a w Żaganiu było ich tyle co nic). Otrzymaliśmy telefon z Wojewódzkiej stacji sanitarno epidemiologicznej gdzie cytat brzmiał “Będziemy raczej odwoływać tą waszą imprezę”. Osunęliśmy się na krzesła. Mieliśmy łzy w oczach. Za nami było 30 dni pracy dzień w dzień po 12 godzin, przejechane tysiące kilometrów na spotkania, wydzwonione dziesiątki godzin na telefonie, wydane dziesiątki tysięcy złotych, i na ostatniej prostej, wszystko miało się zawalić. To był dla nas najczarniejszy dzień tego roku, wtorek 18 sierpnia.

Nie poddaliśmy się. Choć na boku zaczęliśmy już opracowywać procedurę odwołania Festiwalu, w tym samym czasie powstawały plany B, C i D - jak zorganizować Japfest, mimo wszystko. W 8 godzin zrobiliśmy doktorat ze wszystkich ustaw i rozporządzeń epidemiologicznych (bo doktorat z imprez masowych mamy już dawno za sobą).
Zdaliśmy sobie sprawę, z trzech rzeczy:
1. Prawo jest po naszej stronie. Do “czerwonej strefy” jest bardzo daleko i zakazu imprez, więc jesteśmy dalej w grze, mamy podstawy żeby się bronić, odwoływać.

2. Decyzja o odwołaniu imprezy w tych warunkach może przyjść w każdej chwili i w zasadzie prawo jest na tyle dziurawe, że można ją odwołać “bo tak” bez względu na strefy żółte czerwone itd.

3. Wszystko zależy po prostu od ludzi, od decydentów, od zwykłej ludzkiej decyzji - czyjejś życzliwości lub nie, paniki lub spokoju.

 

Zaczęliśmy dzwonić, rozmawiać, ustalać nowe zasady gry, prosić o pomoc w wielu miejscach. Znaleźli się ludzie życzliwi. Wszyscy kazali jednak czekać do następnego dnia rano jak spłyną najnowsze dane o liczbie zakażeń z wtorku. Tendencja wzrostowa oznaczałaby koniec.
We wtorek rano zadzwonił Wójt Gminy, czyli osoba decyzyjna podpisana już wcześniej pod zgodą na przeprowadzenie imprezy masowej, z informacją, że nie pojawiły się nowe zakażenia z tego samego ogniska, nie ma powodów do paniki.

Robimy swoje. Jedziemy z tym!

 

Pamiętam, że zawsze przed każdym japfestem po cichu mówiłem “żeby tylko nie padało, żeby tylko nie padało”. W ten rzeczony wtorek powiedziałem sobie po cichu:  “dobra, może nawet lać, ale, żeby tylko nie odwołali nam japfestu”.

 

I tak też się stało - więc jak ktoś ma problem o deszcz na JAPFEST 2020, biorę to na klatę, moja robota.

 

mateusz jarzombek
Fot: Mateusz Jarzombek

 

Współpraca z policją.

 

Po raz pierwszy w historii mieliśmy tak genialną współpracę z Policją. Na zabezpieczenie Japfestu i jego okolic zostało oddelegowanych prawie 200 funkcjonariuszy i 50 pojazdów. Ludzie mogli imprezować do woli, naprawdę mało kto dostał jakiś mandat czy zabrany dowód - skupieni byli w 99% na przyjezdnych i widzach, na alkoholu nie na tuningu, nie na uczestnikach festiwalu, aczkolwiek przy mniejszych incydentach kilka osób załapało się na upomnienie, czy maly mandat, jedna osoba straciła prawo jazdy na festiwalu ale zasłużenie - dla jazdy po alkoholu nie ma litości. W porównaniu do zeszłego roku niesamowity progress w bezpieczeństwie, to był najfajniejszy japfest w historii jeśli chodzi o zachowanie uczestników, którzy pokazali, że można “party hard” bez robienia folkloru i bez zachowań obserwowanych na zlotach niższych lotów. Imprezy w parku maszyn do 7 rano stały się już standardem a zachowania rodem spod remizy, czy niebezpieczne sytuacje odeszły w dalekie zapomnienie.

japfest ada panda

 

Podsumowanie i podziękowania

 

Rozpisałem się trochę bardziej niż planowałem, więc czas kończyć.

Zacznę od tego, że organizacyjnie i wizerunkowo to był jak co roku, najlepszy JAPFEST w historii. Stało się dokładnie to co obiecaliśmy - powróciliśmy do korzeni, do klimatu z Rakietowej gdzie narodził się Japfest 7 lat temu ale pomnożyliśmy go razy dziesięć - i skalą i jakością. Choć wykończeni, i choć kosztowało nas to znacznie więcej niż w poprzednich latach, jesteśmy naprawdę z całego serca zadowoleni jak to wszystko wyszło nam wszystkim - uczestnikom, widzom, sponsorom i nam organizatorom.

Jeżeli mam komuś w tym roku podziękować, to w pierwszej kolejności najbliższym, czyli ludziom, którzy mocno nadwyrężyli swoje organizmy, aby to dowieść, aby dopiąć JAPFEST do końca i go przeprowadzić, którzy dali z siebie wszystko, dosłownie wszystko co mają i zrobili to dla Was oraz dla pewnej niesamowicie silnej idei jaką jest JAPFEST, bo JAPFEST to nie jest impreza, tylko to jest coś więcej, to jest pewna filozofia, to jest styl życia, i to są przede wszystkim LUDZIE. Nie muszę ich wymieniać z imion i nazwisk - oni wszyscy wiedzą, wy też ich znacie, widzieliście, poznaliście.

W drugiej kolejności i jest to równie istotne - chciałbym podziękować każdej jednej osobie, która nie powiedziała mi przez telefon przez ostatnie dwa miesiące “nie damy rady, nie da się, odpuszczamy, za rok, dajemy sobie siana, za duże ryzyko” - a było ich nie kilka, nie dziesiątki, ale naprawdę setki. Setki osób, które próbowały dorzucić po gwoździu pod koła naszego kosmicznego Trabanta. Nie z nami te numery, bo jedzie z nami wiele tysięcy ludzi, którzy są ponad tym, którzy wierzyli, byli z nami, nie odmówili, pomogli, powiedzieli DAMY RADĘ, robimy, przesuwamy góry - w końcu robimy to już zawodowo.

Ogromne podziękowania należą się także wszystkim przedstawicielom lokalnych władz i służb, oraz obiektu ODTJ Tomaszowo, którzy obdarzyli nas ogromnym kredytem zaufania i pomogli zorganizować tak ogromny Festiwal w tak trudnym roku, mimo wszystko. Mamy wielką nadzieję, że to początek wspaniałej współpracy i będziemy obecni w Tomaszowie co roku.

Dziękujemy Wam za to, że byliście, że jesteście, i że będziecie,
bo wiem, że będziecie.


Michał & Marta Jakubek

japfest gala 2020

 

Zdjęcia w artykule w większości są od naszego czołowego fotografa: Oskara Sperudy.